Po małej przerwie wydawniczej, spowodowanej światową pandemią, Marek Biliński oddaje w ręce fanów muzyki elektronicznej swój nowy koncertowy album. Tak jak pozostałe albumy artysty, które są wydawane na winylu, również i ten album jest kompatybilny ze współczesnymi hi-endowymi systemami odsłuchowymi. "Pierwszy raz na płycie pojawią się akustyczne brzmienia. Jest to połączony chór uczelni krakowskich - Chór Edukatus Uniwersytetu Pedagogicznego i Chór Dominanta Uniwersytetu Ekonomicznego pod dyrekcją Jolanty Grygielskiej, który wystąpił w dwóch utworach: "E?mc2" i "Początek światła". Koncert powstał z inicjatywy XV Festiwalu Nauki w Krakowie w maju 2015 r. jako widowisko multimedialne zatytułowane "Po drugiej stronie światła". - podkreśla artysta. Dużym wyzwaniem dla artysty było połączenie brzmień elektronicznych z brzmieniem akustycznym, zarówno w opracowaniu partytury, jak i w rejestracji dźwięku. Artyście zależało na tym, aby oba światy ten akustyczny i ten elektroniczny dobrze współgrały. "Koncert został nagrany na tzw. "setkę" czyli stereo 96 kHz / 24 bity, bez dodatkowych nagrań wielośladowych. Wszystko co pojawia się w zapisie zostało wykonane na scenie.Nacięcie płyty nastąpiło techniką DMM - Direct Metal Mastering" - dodaje artysta. Na płycie znalazły się cztery utwory. Strona "A" należy do "E?mc2". Na stronie "B" znajdziemy natomiast trzy utwory: "Po drugiej stronie świata", "Początek światła" oraz niekwestionowany hit artysty "Dom w dolinie mgieł". "Jak Państwo zauważą, nie są to wersje płytowe utworów. Wersje koncertowe wymagają współczesnego brzmienia, poza tym zawsze przy każdym koncercie coś zmieniam, dodaję, odejmuję" - podkreśla artysta. Okładkę albumu zaprojektował artysta grafik - Darek Śliwa, współpracujący od lat z Markiem Bilińskim. Realizacja wydania tego albumu, jak i całej kolekcji albumów Marka Bilińskiego w formie płyt winylowych, stała się możliwa dzięki nawiązaniu współpracy z polską tłocznią płyt winylowych X-DISC oraz firmą NAUTILUS, które zgodziły się wziąć udział w tym długotrwałym przedsięwzięciu wydawniczym. I stał się cud Wartością każdego koncertu jest nie tylko sama muzyka - jest nią także kolejność utworów i ich aranżacja. Wydarzenie "Po drugiej stronie światła", o którym chcę opowiedzieć było bardzo dobrze przemyślane, znakomicie ilustrowało hasło Festiwalu Nauki w Krakowie ("Oświeć się"), dzięki czemu było jednocześnie, a właściwie przede wszystkim drogowskazem. Koncert stał pod znakiem zapytania do ostatnich chwil. Ulewne deszcze poprzedzające godzinę zero paraliżowały prace związane z przygotowaniem sceny; wrażliwa na wilgoć elektronika odmawiała posłuszeństwa - próba generalna nie nastrajała optymistycznie. Nerwowa atmosfera wisiała w mokrym od deszczu powietrzu rozładowując się od czasu do czasu błyskami i grzmotami krążących wokół krakowskiego Rynku burz. W takich warunkach impreza nie miała sensu - ani muzyka Marka Bilińskiego, ani przygotowany przez Janiego Puntosa towarzyszący jej spektakl świetlny nie przebiłyby się przez szum deszczu i ścianę wody. Seans był zaplanowany na dzień 15 maja 2015 roku na godzinę 21:00. Był centralnym punktem podsumowującym XV Festiwal Nauki w Krakowie, który tym razem organizował w imieniu krakowskich uczelni Uniwersytet Pedagogiczny. W tym dniu jednak pogoda wyraźnie się poprawiła - nawet od czasu do czasu niebo było bezchmurne. To jednak nie był jeszcze koniec - wieczorem, tuż przed rozpoczęciem imprezy, kiedy przed sceną zgromadziła się już widownia padła propozycja, aby rozpocząć granie o 23:00 - powodem miał być zaplanowany po drugiej stronie Sukiennic na godzinę 21:00 wyborczy wiec... W końcu udało się pogodzić ze sobą wszelkie przeciwności. Wszystko odbyło się w planowanym czasie, podobnie jak wiec i wszystko ułożyło się dobrze - na długie lata... Punktualnie o 21:00 Rynek wypełniły takty znakomitego "E?mc2 ". Sekwencja utworów na płycie winylowej jest taka sama jaka prezentowana była na koncercie - jakość nagrania, jego opracowanie sprawia, że atmosfera tamtego dnia może być z łatwością przywoływana w dowolnym czasie - wystarczy dobry gramofon i zamknięte oczy. Łoskotowi łopat helikoptera towarzyszyły wykreowane i wyświetlane na wieży ratuszowej i elewacjach Sukiennic ruchome, idealnie harmonizujące i dopełniające muzykę obrazy Puntosa; światło i dźwięk zamieniły się w naukę i technikę: tę służącą dobru, ale i złu - taką przestrogę zawiera w sobie pierwsza część "E?mc2 ". Festiwalowe wykonanie na krakowskim Rynku tej właśnie kompozycji było bardzo solidną dawką stanowczego i jasnego przekazu artysty, którego dokonał poprzez gęste, mocne i detaliczne brzmienie. Winylowa wersja doskonale zachowuje atmosferę pierwszych minut przedstawienia. W trakcie trwania tego dzieła na scenę dyskretnie wszedł chór - młode studenckie głosy. Połączenie elektronicznych barw muzyki Marka Bilińskiego, wyraźnego rytmu i śpiewu 70 osób specjalnie na tę okazję przygotowanych przez mistrzów Adama Korzeniowskiego oraz Małgorzatę Langer-Król i oddanych pod dyrekcję równie wspaniałej Jolanty Grygielskiej nie mogło wyjść źle. To bardzo ciekawe zestawienie - nieczęsto wykorzystywane przez artystów - wirtuozów Moogów - wywołuje mocne i wyraziście pozytywne emocje. Chór znakomicie poszerzył treść tego pięknego, ale i niepokojącego utworu. Stopniowo budowane napięcie w pewnym momencie wybucha wzruszająco monumentalnym i melodyjnym tematem a efekt dodatkowo potęguje mocny basowy, potężny - wręcz podmuch - organów. Zaczyna się część, która stopniowo wydobywa słuchacza z wszelkich - zarysowanych wyraźnie na początku niepokojów. Muzyce nieprzerwanie towarzyszyły rozbłyski światła, sceny z bliskiego: mikro- i dalekiego - makrokosmosu. Taki obraz pozostał na winylu - mimo, że jest na nim tylko (i aż) muzyka - bez spektaklu Puntosa. Kto może, niech słucha tej części głośno - jak najgłośniej - wtedy łatwiej dostrzec czystość matematyki, logikę fizyki, bezwzględność chemii i cud biologii - ta muzyka jest obrazem świata, wszechświata, w którym żyjemy, jest obrazem ontogenezy i filogenezy - po prostu jest obrazem naszej wędrówki. Pamiętam, jak nad głowami widzów i słuchaczy pojawiły się pierwsze gwiazdy; muzyka Marka i głos chórzystów przeprowadziły nas na drugą stronę świata, na drugą stronę światła. "Po drugiej stronie świata" - jedno z najcudowniejszych dzieł, które stworzył - jest jak nowe szczęśliwe życie. Dobrze znamy ten hipnotycznie piękny motyw; zagrany na krakowskim Rynku, zilustrowany dynamicznym pokazem sztuki wizualnej, a przede wszystkim wykonany bezpośrednio po "E?mc2 " miał jeszcze większą siłę oddziaływania. "Po drugiej stronie świata" to kompozycja wybitna - nie tylko ze względu na piękny pomysł, melodię, rytm i detale. Ten utwór ma szczególne właściwości: uspakaja, (użyłem też słowa, że hipnotyzuje), leczy (smutek, depresję, zmartwienia), przywołuje piękne wspomnienia, raduje a nade wszystko wzrusza. Można podróżować w nieskończoność w towarzystwie takiej muzyki. Aranżacja koncertowa wzmocniła wszystkie te cechy, uwypukliła rytm nie niszcząc w najmniejszym stopniu jego delikatności. Doskonale słychać to w winylowo aksamitnej wersji - gdzie znajdujemy ogrom przestrzeni i mnóstwo powietrza. Dla tych, którzy podobnie jak ja kochają to dzieło bezgranicznie ta wersja będzie wielką muzyczną ucztą i pięknym psychicznym przeżyciem, do którego z pewnością dołączą fizyczne ciarki i motyle w brzuchu. Marek Biliński okazuje się Mistrzem nie tylko w studio, lecz także na żywo. Pamiętam to wykonanie - bo byłem tam, stałem przed sceną i pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobił. Tak samo się czuję, gdy słucham go z płyty winylowej - jest tak, jakbym ponownie tam był. Można się zastanawiać: co jest po drugiej stronie świata? Odpowiedzią jest kolejna pozycja. "Początek światła" - to właśnie tam docieramy w kolejnym etapie - tam zaprowadził nas Marek Biliński. Tu ponownie muzyce artysty towarzyszy chór niezwykle pięknie wciągając słuchacza w temat. Mamy wrażenie, że dotarliśmy do celu, a jeśli to jeszcze nie jest cel (bo cel znajdziemy dopiero za chwilę) to jest to piękna kraina, pełna harmonii i miłości oraz pełna dobrej energii, której brak oznaczałby ciemność. Walka z ciemnością wymaga energii - wymaga siły i woli, wymaga też wiedzy - źródła tych cech znajdujemy w muzyce Bilińskiego. Taki jest początek światła. Tam, gdzie jest światło jest nasz dom i tam, gdzie jest nasz dom zawsze powinno być światło. "Dom w dolinie mgieł" to muzyczna ilustracja znakomicie podsumowująca tę opowieść. Niezwykle piękny i wzruszający był to wieczór. Dla mnie osobiście było to pierwsze osobiste spotkanie z Artystą; do tej pory znałem tylko jego muzykę. Tak jak już wspomniałem na początku, wszystko ułożyło się dobrze - na długie lata, dlatego z perspektywy czasu mogę powiedzieć tak: Marek jest taki jak jego muzyka (a może jego muzyka jest taka jak on - to nie jest najważniejsze); życzę każdemu takich przyjaciół jak on. Kto jeszcze nie słyszał koncertu z Krakowa niech to zrobi jak najszybciej - to jest znana wielu z was muzyka - ta sama, lecz nie taka sama - to zupełnie nowa opowieść: zaglądnij, posłuchaj i zobacz co jest po drugiej stronie światła. Audiofan
|